Mikunda - 2011-12-29 12:14:41

Wzorujemy się na oddziałach LRRP, robimy sobie marsze, śpimy w lesie itp. w środowisku militarystów lubuskich uchodzimy za hardkorowców, którzy żadnych warunków się nie boją.

Tylko, że tak naprawdę jesteśmy dupy nie survivalowcy. Bez menażki, niezbędnika i zapałek nie zagotujemy sobie wody, a bez racji żywnościowych lub sklepowego żarcia nie jesteśmy nawet w stanie zrobić sobie śniadania.

Dlatego mam w planach od przyszłego roku wiosną zacząć urządzać wypady stricte survivalowe, minimum sprzętu, maximum wiedzy.

Oczywiście nie zamierzam na początku pchać się z nożem wyszlifowanym z kawałka butelki w las na tydzień.

Metodami małych kroków, do wiosny zbierać wiedzę i pochłaniać ją, w międzyczasie ćwiczyć to co się da, rozpalanie ognia itp.

Wraz z rozpoczęciem wiosny przygotować pierwszy wypad 24h do butpacka wziąć jedną rację śniadaniową, kubek, nóż, sznurek i pałatkę ewentualnie jeszcze manierkę, awaryjnie zapałki.

Wyznaczyć cel blisko źródła wody, i tam przygotować obóz, szałas z posłaniem, ognisko, zdobyć wodę poszukać jakiegoś jedzenia.

Z czasem zabierać ze sobą coraz mniej sprzętu zastępując go tym co da się znaleźć w terenie i przebywać w nim coraz dłużej.

Cel, być w stanie zorganizować obozowisko przy użyciu noża, łącznie z niezbędnymi naczyniami. Być w stanie zorganizować jedzenie, rośliny, grzyby i mięso, i przygotować z tego normalny obiad, ciepły i smaczny.

Czas na realizację, ile potrzeba, znając życie zawsze będzie coś do poprawienia.

MATERIAŁY SZKOLENIOWE:

Blogi i strony internetowe:

http://mybushcraft.blogspot.com/
http://puszczanstwo.blogspot.com/
http://www.survival.infocentrum.com/
http://survival.strefa.pl/

Offtime - 2011-12-30 15:31:45

Małymi kroczkami średnio wychodzi. Nie ma większej motywacji niż świadomość że jak się czegoś nie da rady zrobić to będzie się głodnym i zmarzniętym zamiast tylko głodnym.

Rudy - 2011-12-30 19:44:38

Mikunda napisał:

Tylko, że tak naprawdę jesteśmy dupy nie survivalowcy. Bez menażki, niezbędnika i zapałek nie zagotujemy sobie wody, a bez racji żywnościowych lub sklepowego żarcia nie jesteśmy nawet w stanie zrobić sobie śniadania.

No tak, ale jak dotąd nie było wypadu, symulacji która by była aż tak ekstremalna. Więc może nie było by aż tak źle :p

Mikunda napisał:

Wraz z rozpoczęciem wiosny przygotować pierwszy wypad 24h do butpacka wziąć jedną rację śniadaniową, kubek, nóż, sznurek i pałatkę ewentualnie jeszcze manierkę, awaryjnie zapałki.

Wg mnie to za mało na prawdziwe szkolenie, dwa dni minimum. W 24 h można nie jeść i będzie w miarę ok. A jak już głód zapuka to wiedza szybciej zacznie docierać.

Mikunda napisał:

Wyznaczyć cel blisko źródła wody, i tam przygotować obóz, szałas z posłaniem, ognisko, zdobyć wodę poszukać jakiegoś jedzenia.

Czyli na obiad kurczaki, ewentualnie gołąb, tudzież już zupełny hardcor : potrawka z kota (żart)

Mikunda napisał:

Cel, być w stanie zorganizować obozowisko przy użyciu noża, łącznie z niezbędnymi naczyniami. Być w stanie zorganizować jedzenie, rośliny, grzyby i mięso, i przygotować z tego normalny obiad, ciepły i smaczny.

Szczerze to mnie nigdy nie kręciło struganie widelca czy rzeźbienie miski, no ale chętnie spróbuje jeśli zajdzie taka potrzeba.

Jeśli dobrze odczytałem intencje to chodzi wam o porzucenie elementów militarnych na rzecz czystego surwiwalu.
Czyli taka symulacja pilota zestrzelonego nad terytorium wroga ;)
Temat ciekawy, na tyle że postanowiłem przeprowadzić drobną modyfikację w oporządzeniu :P Z plecaka wyjąłem puszkę surwiwalowa i przełożyłem do ładownicy przy oporządzeniu, tak aby mieć ją zawsze przy sobie.

Mikunda - 2011-12-31 05:09:59

Rudy napisał:

No tak, ale jak dotąd nie było wypadu, symulacji która by była aż tak ekstremalna. Więc może nie było by aż tak źle :p

Nie robiliśmy, bo tak naprawdę nie byliśmy w stanie zrobić, a tak można np. rozszerzyć symulację o element długotrwałego odcięcia od pomocy i przygotowanie stabilnej skrytej pozycji obronej.

Rudy napisał:

Wg mnie to za mało na prawdziwe szkolenie, dwa dni minimum. W 24 h można nie jeść i będzie w miarę ok. A jak już głód zapuka to wiedza szybciej zacznie docierać.

Dla mnie może być i nawet tydzień, byle się odbyło ;)

Rudy napisał:

Czyli na obiad kurczaki, ewentualnie gołąb, tudzież już zupełny hardcor : potrawka z kota (żart)

kota może nie... cholernie ciężko złapać, ale gdzieś mam filmik jak skóruje się wiewiórkę i zające.

Rudy napisał:

Szczerze to mnie nigdy nie kręciło struganie widelca czy rzeźbienie miski, no ale chętnie spróbuje jeśli zajdzie taka potrzeba.

Jeśli dobrze odczytałem intencje to chodzi wam o porzucenie elementów militarnych na rzecz czystego surwiwalu.
Czyli taka symulacja pilota zestrzelonego nad terytorium wroga ;)
Temat ciekawy, na tyle że postanowiłem przeprowadzić drobną modyfikację w oporządzeniu :P Z plecaka wyjąłem puszkę surwiwalowa i przełożyłem do ładownicy przy oporządzeniu, tak aby mieć ją zawsze przy sobie.

Wychodzę z założenia, że jak już umiesz poradzić sobie bez sprzętu jak namiot, śpiwór czy karimata, to wypad z nimi jest jak biwak w hotelu, i można się wtedy skupić na działaniu.

A tą puszkę to lepiej schowaj w kieszeni munduru, bo co jak np. wpadniesz do wody i będziesz zdejmował oporządzenie aby się nie utopić? pucha idzie na dno razem z całym m56...

Offtime - 2011-12-31 14:29:18

Bawię się w survival od lat wiec mogę coś podpowiedzieć.

O spaniu w lesie, budowie szałasu czy izolowaniu sie od gleby to Wam pisać nie będę bo zieloni nie jesteście tylko oliwkowi ;-)

Ogień jest największym problemem jeśli podejść do tego naprawdę survivalowo a nie bearoglillsowo. Posiadanie krzesiwa nie różni się niczym od posiadania zapalniczki czy miotacza płomieni. Bo co za różnica czy noszę przy sobie zapałki czy krzesiwo czy zapalniczkę. Sztuka to wykrzesać ogień jak sie nie ma tych dobrodziejstw. No i trzeba umieć zrobić ogień na kilka sposobów, bo czasem zamiast zapalniczki mozna miec apteczkę, a w niej też może znaleźć się cos czym ogień rozpalić mozna, np gliceryna i nadmanganianpotasu.

Na początek proponuję poćwiczyć z takimi metodami:
1. Krzesanie za pomocą noża ze stali wysokowęglowej i krzemienia. To uczy wiele o hubkach, bo byle liść z ziemi iskry nie złapie. Na początek spróbować z watą, jak się nauczy człowiek krzesać to zacząć z hubkami znalezionymi w lesie. Sporo info w sieci o takowych.
2. Łuk ogniowy, na początku bardzo trudne, ale z czasem się człowiek wyrabia. Można i trzeba sporo o tym poczytać, ale praktyka uczy najwięcej. Niestety czasami w pewnych okolicznościach nawet weteran nic łukiem ogniowym nie wskura.
3. Soczewki, okulary, butelki pet z woda, lustra z latarek, denka butelek szklanych, ale to tylko przy mocnym słońcu. W lesie często łatwiej znaleźć potłuczona butelkę czy pet'a aniżeli krzemień :D
I tyle, inne znane mi metody wymagają posiadania rzeczy których nijak nie można znaleźć w lesie i rzadko w przeciwieństwie do np noża czy okularów się posiada.

Ważniejszym od jedzenia jest woda, bez wody krócej idzie przeżyć niz bez jedzenia. Więc wszelkiego rodzaju sposoby pozyskania i uzdatniania wody.

Jedzenie, mięska legalnie nie będąc myśliwym pozyskać w lesie nie można, ale uczyć się zastawiania pułapek nikt nikomu nie zabroni, pod warunkiem że je od razu niszczymy.
Oprawiania zwieżyny mozna sie uczyc tak czy siak, zakupic króla czy kurczaka żywego problemem nie jest.
Zbieractwo, temat spory, i dość niebezpieczny, poza kilkoma roślinami ktore laikowi nawet rozpoznanie nie powinno stanowić problemu jest całe multum innych na których tzreba sie już dobrze znać. Ci co się znają tez zazwyczaj nie rozstają sie z mądrymi książeczkami zaopatrzonymi w zdjęcia coby broń boze sie nie pomylić.
Każdy poważnie myślący o zbieractwie powinien rozważyć warsztaty Łukasza Łuczaja, koleś zna sie na roślinkach ale ponoć kiepsko gotuje ;-)

Zielona kuchnia Bogdana z linków w pierwszym poście to stronka którą chyba najbardziej polecam studiować, koleś jest mistrzem w tych tematach.
No i na ofrum reconnet.pl zapraszam ;-)

Mikunda - 2011-12-31 16:38:25

Z tego co widzę wszystkie metody rozpalania ognia które podajesz opisane są na puszczaństwie i mybushcraft, więc jest z czego się uczyć :).

Obecnie składam biblioteczkę merytoryczną, jak na razie dostęp mam do książek

SAS Szkoła przetrwania - John Wiseman
Podręcznik sztuki przetrwania - Raymond Mears
Survival po polsku - K. Kwiatkowski
Szkoła Przetrwania - Hugh McManners
Dzikie rośliny jadalne Polski - Łukasza Łuczaja - Nie wiedziałem, że prowadzi warsztaty, poszukam informacji.

Offtime - 2011-12-31 19:31:41

Puszczaństwo to blog Dęba, z nim tez na warsztaty można się dogadać. Spoko koleś, żaden pozer czy coś, naprawdę fajny i rzeczowy facet.

https://www.columen.pl/ weekend w spa Ciechocinek https://gottodd.com soda kaustyczna wrocław